Zaraz po obejrzeniu Snajpera (2014), odpaliłem IMDB, wyszukałem film i dałem mu ocenę 1/10. Polecam obejrzeć dwuminutowy trailer – wszystko, co w tym filmie było wartościowe, udało się tam wcisnąć. O ile ciekawsza byłaby opowieść o irackim snajperze-olimpijczyku, który w filmie jest szwarccharakterem! Jak łatwo się domyślić – to nawet nie jest spojler, proszę pamiętać, że oglądamy amerykański propagandowy gniot – Irakijczyk ginie zastrzelony przez amerykańskiego snajpera, który strzela do niego z broni snajperskiej z takiej odległości, że nawet nie wie, do czego strzela.
To, co najbardziej uderza mnie w tych amerykańskich produkcjach o Iraku/Afganistanie, to z jaką szczerością pokazują własne okrucieństwo. Bombardowanie i ostrzeliwanie wszystkiego, co się rusza, naloty na mieszkania, wybijanie zębów kolbą karabinu na przywitanie, traktowanie ludzi jak bydło, bezczeszczenie ich kultury, deptanie godności. Smuci mnie to, że najwyraźniej nie rozumieją, że w ten sposób wychowują sobie całe pokolenia zaprzysięgłych, śmiertelnych wrogów. Ludzi, którzy będą chcieli się zemścić wystarczy na najbliższych pięćdziesiąt lat. Część z nich to jeszcze dzieci.
…ale dzieci dorastają szybko, a szukając zemsty trafiają do pustynnych mścicieli z Państwa Islamskiego i podobnych tworów. Nie dziwię się, że marzy im się zasiać w krajach Zachodu terror, jakiego sami zaznali u siebie. Dzień po tym, jak przeczytałem o groźbach ataku na wieżę Eiffla, stałem na jej najwyższym poziomie i – zamiast szukać na szczycie Montmartre’u bazyliki Sacré-Cœur, zamiast wypatrywać katedry Notre Dame, zamiast przyglądać się z daleka rurzastej konstrukcji Centre Pompidou – stałem na szczycie i zastanawiałem się, jak ci biedni sterroryzowani terroryści mogliby zrealizować swoje niecne zamiary.
W tym sensie ich zemsta już się udała: stałem w tym pięknym miejscu, a w mojej głowie kiełkowały te smutne, destrukcyjne wizje. Szkoda, że Amerykanie (i pewnie ludzie Zachodu w ogóle) nigdy nie zrozumieją, co zasiali w umysłach milionów mieszkańców Bliskiego Wschodu. Nie zrozumieją, co nie znaczy, że nie odczują.