Cząstki elementarne Michela Houellebecqa. Czterdziestoletnia Annabelle wypowiada houellebecqowski refren: …gdy miałam siedemnaście lat, nie przypuszczałam, że życie jest tak ograniczone, że możliwości jest tak niewiele (s. 344). Annabelle próbuje chwycić się jednej z ostatnich desek ratunku. Dożyła do trzysta czterdziestej czwartej strony opowieści, ale nie wie jeszcze, co zamierza zrobić z nią autor. Czytelnik może się już domyślać. Podczas lektury zaznał wystarczająco dużo pornografii i klęsk. Wie już, że u Houellebecqa za każdą sekundą sukcesu, rozkoszy i satysfakcji kryje się nicość, rozpad i śmierć. Nikt tu nikogo nie będzie głaskał po głowie.
Rok temu, w autobusie linii 131, jadąc ze Stępińskiej w kierunku Metra Politechnika, czytałem trzeci rozdział Poszerzenia pola walki. Pięć stron tekstu, ale zawiera się w nich cały Houellebecq. Na tym tle Cząstki elementarne to już tylko aneks. Ściągam Poszerzenie… z regału i czytam fragment bliźniaczy do słów Annabelle z Cząstek elementarnych (bliźniaczy, ale pełniejszy, lepszy, pierwotny):
Mieliście jakieś życie. Były takie chwile, kiedy mieliście jakieś życie. Z pewnością nie pamiętacie tego bardzo dobrze, ale fotografie to potwierdzają. Prawdopodobnie w czasie waszego dorastania albo trochę później. Ależ wasz apetyt, żeby żyć, był wówczas ogromny! Egzystencja wydawała się obfitować w niewypowiedziane możliwości (s. 15).
Na końcu rozdziału Houellebecq zdradza swoje idée fixe:
Relacje międzyludzkie stopniowo stają się niemożliwe, co zresztą redukuje liczbę historii, z których składa się życie. W ten sposób oblicze śmierci ukazuje się powoli w całym swoim blasku. Trzecie tysiąclecie świetnie się zapowiada (s. 18).
Trzeci rozdział. Trzeba przeczytać trzeci rozdział Poszerzenia pola walki.