Net-rewolucji ciąg dalszy

W Iranie – a więc i na Twitterze – wciąż gorąco. Jeśli do tego ostatniego dodać serwisy społecznościowe i blogi – wie się dużo więcej niż z tradycyjnych mediów (do tradycyjnych mediów włączam portale informacyjne, które w tej sytuacji wydają się kompletnie przestarzałą i nieadekwatną technologią). Może warto jeszcze dodać teksty Roberta Fiska piszącego dla The Independent, bo to chyba jedyny klasyczny reporter przynoszący wiadomości z ulic Teheranu.

Przy innej okazji pisał Fisk o tym, jak dziś działają media:

Go into the average newspaper office and you’ll find the reporters staring at Sky News or the BBC or Al-Jazeera International. But visit the studios of Sky News, the BBC or Al-Jazeera International, and you’ll discover that all the journalists there are reading newspapers.

A na wymówki, że Iran zabronił zagranicznym dziennikarzom wychodzenia z biur Fisk mówi:

No-one’s told me not to drive around so I go and see wounded people and go and watch these confrontations and no-one seems to bother me. I rather think an awful lot of journalists take it too seriously. If you get in a car and go out and see things, no-one’s going to stop you, frankly.

Kiedy sam porównuję wiadomości z mediów społecznościowych z tym, co mogę przeczytać na przykład w relacji na portalu Gazeta.pl (który i tak w Polsce sprawę relacjonuje najpełniej) – jestem zawiedziony. Te same informacje docierają później i jest ich mniej (tak faktów, jak i zdjęć i filmów). Na tej samej zasadzie z opóźnieniem pojawiają sie informacje o sprawach około-twitterowych. Dziś o 12:20 Gazeta.pl napisała, że na Twitterze publikowano listę użytkowników, którzy mogą być pracownikami irańskich służb monitorującymi wpisy dotyczące Iranu (źródło). Super, tylko że na Twitterze taka lista pojawiła się 24 godziny wcześniej! Inny przykład: problem odróżnienia swoich od obcych, o którym pisałem w poniedziałek. Gazeta.pl napisała o tym dopiero we wtorek o 17:57.

Wnioski? Serwisy społecznościowe – mini/mikro i zwykłe blogi oraz serwisy hostujące zdjecia i filmy – skutecznie wygryzają tradycyjne media z informowania o wydarzeniach na gorąco. Na tej samej zasadzie ich rola jako komentatorów maleje (chyba, że komuś za mało opinii w Internecie). Co w takim razie zostaje? O czym możemy przeczytać w gazecie lub na internetowym portalu, kiedy wytniemy – tych dwóch rodzajów – teksty? Wbrew pozorom zostanie całkiem sporo. Ale formuła już jakby wyczerpana. Takie medialne Lato z Radiem. Ktoś jeszcze to robi, ale nikt już nie wie, czy to wciąż na poważnie, czy tylko dla jaj.

2 myśli na temat “Net-rewolucji ciąg dalszy

Dodaj komentarz