Notatki z rewolucji w Egipcie

Kolejna rewolucja oglądana w Sieci (wcześniej był Iran: a i b). Twitter + Facebook + AlJazeera English i aż trudno uwierzyć, że kiedyś człowiek musiał oglądać telewizję albo zaglądać na portale informacyjne. Kilka uwag:

1. PRZYCZYNA. Egipcjanie podnieśli głowy znad pustych talerzy. Facebooki nie były żadną przyczyną. Gdyby Egipcjanie mieli chleb i dostęp do sieci, 30-stoletnia dyktatura Mubaraka trwałaby kolejne dekady.

2. KTO. Zwykle bunty wszczyna młodzież. Młodzież ma najmniej do stracenia i najwięcej do zyskania. W młodzieży tli się wkurw. Tym razem też zbuntowała się młodzież, a jakiś procent młodzieży komunikował się przez Sieć. To dosyć naturalne, że właśnie ta grupa ludzi stanowiła zapałkę dla wydarzeń egipskich. To oni mieli najbardziej rozbudzone aspiracje i bardzo znikome szanse ich realizacji.

3. KOMUNIKACJA. W egipskim społeczeństwie zapałek było pewnie więcej. Jeśli jednak to właśnie młodzież korzystająca z Internetu napędziła rewolucję, to możemy zakładać, że – gdyby odciąć im internet miesiąc wcześniej – wiele by nie zdziałali.

Medium is the message McLuhana pojawiało się w kontekście Egiptu wielokrotnie. Tę kluczową tezę determinizmu technologicznego należy rozumieć w taki sposób, że użytkownicy Internetu, nawykli do tego sposobu komunikowania i organizowania się. To, jaki sposób organizacji wybierają wynika między innymi z wykorzystywanych narzędzi (o czym niżej). Zmiana środowiska na niesieciowe może oznaczać konieczność reorganizacji, dlatego gdyby odciąć ich od netu, potrzebowaliby więcej czasu niż pozostali członkowie społeczeństwa, aby zaadaptować inne metody wymiany informacji i aby zorganizować się wokół nich. Zrobiliby to w końcu, pytanie tylko, czy trwoniąc zasoby w ten sposób zachowaliby rewolucyjny zapał i pęd.

4. INNE WARSTWY SPOŁECZEŃSTWA. Gdyby grono młodych, głodnych i bezrobotnych użytkowników Internetu było jedyną warstwą mogącą/chcącą wszcząć bunt, wtedy odłączenie w porę dostępu do Sieci mogłoby pozwolić dyktaturze dalej robić to, w czym jest najlepsza – grać na czas.

5. MOCNE STRONY NARZĘDZI. Młodzi korzystają z narzędzi o wielkim potencjale. Mogą organizować się jednocześnie lokalnie – powiedzmy w obrębie placu Tahrir – oraz globalnie, koordynując działania w Kairze, w Aleksandrii, Gizie itd. Jednocześnie – komunikując się, dają mediom i net-społeczeństwu żywy dostęp do wydarzeń. To jest medialność do sześcianu.

Czy medialność jest ważna? Pewnie, że jest ważna. Kiedy miliony ludzi na świecie widzą, jak służby reżimu podjeżdżają na plac busami IVECO, kiedy dowiadują się, że Vodafone wysyła proreżimowe smsy, że Hilton wpuszcza służby do pokojów swoich gości, że Mubarak to tak naprawdę dobry kamrat USA, to medialność tego całego przedsięwzięcia powoduje, że demonstranci z placu Tahrir są szpilą w dupach całej masy możnych tego świata. Muszą być medialni, jeśli nie chcą, żeby suki IVECO przewiozły ich na promy płynące do jakiegoś Guantanamo, w miejsce, gdzie ich komórki Vodafone nie mają zasięgu, a i Hiltona nie uświadczysz.

Rewolucja w Egipcie to nie jest rewolucja w jakimś fallen state – jak Korea Północna, czy Iran – króry ma czelność istnieć i funkcjonować wbrew systemowi światowemu. To jest rewolucja w zdrowej i funkcjonalnej dyktaturze, spełniającej przysługi demokracji zachodnich (uniemożliwiając zdobycie politycznych wpływów Bractwu Muzułmańskiemu) i ich korporacji (kupując broń, sprzęt, wpuszczając na rynek międzynarodowe firmy). Tutaj potrzeba dużej medialności, bo nieżyczliwych – zmuszonych do liczenia strat politycznych i ekonomicznych – nie brakuje.

6. SŁABE STRONY NARZĘDZI. Potencjał rzeczonych narzędzi komunikacji ma jednak słabe strony.

Po pierwsze – łatwo go zdezorganizować. Poza banalnym odcięciem dostępu do netu i/lub prądu, narzędzia te łatwo zaśmiecić. Wystarczy kilka osób siejących kontrpropagandę, aby użytkownicy FB/Twittera musieli trwonić zasoby na wykrywanie i neutralizację wrogów, zamiast na faktyczną komunikację organizującą pracę w terenie.

Po drugie – horyzontalny charakter tej formy komunikacji może mieć daleko idące skutki jeśli chodzi o strukturę organizacji. Być może fakt, że w Sieci młodzi Egipcjanie organizują się bez przesadnych struktur pionowych, owocuje w realu brakiem grona przywódczego. Jeśli każdy może kontaktować się z każdym, nie potrzeba przywódcy, który stanie na mównicy na placu Tahrir i powie, co, dlaczego, po co i jak robimy, który weźmie na siebie ciężar podtrzymywania morale i mobilizowania do walki. Jeśli medium is the message, to w tym przypadku oznacza to, że Sieć dała nam rewolucję niecharyzmatyczną.

Pytanie, czy charyzma zniknęła, czy tylko rozproszyła się, jest pytaniem trudnym, ciekawym i do przemyślenia za parę tygodni, gdy znowu będziemy oglądać kolejną rewolucję.

UPDATE: komentarz sziwana: „http://online.wsj.com/article/SB10001424052748703989504576127621712695188.html

Ciekawy przypadek spadochronowania przywódców rewolucji. Mam dość regularne info z pierwszej ręki z Kairu i pierwsze słyszę o jakimś gościu z Google. Przypuszczam że tak samo jak większość protestujących.”

Faktycznie, też nie słyszałem w żadnej relacji z AJE, żeby o tym gościu wspominano. Z artykułu wynika, że był bardzo aktywny w Sieci nim doszło do protestów. Ciekawe, czy sprawdziłby się na barykadach. Zabawnie by było – geek jako przywódca rewolucji :)

5 myśli na temat “Notatki z rewolucji w Egipcie

  1. Rewolucja niecharyzmatyczna w tym także oczywistym wymiarze, że nie ma żadnego lidera, który zostałby przez Egipcjan ogłoszony wybawcą. Nie będzie więc powtórki z Iranu z 1979 roku, której, przesadnie obawiają się niektórzy, tu, na Starym Kontynencie.

Dodaj komentarz